Recenzje STAR WARS™ Jedi Knight - Mysteries of the Sith™

Ciekawa gra z przestarzałymi mechanikami.

Dodatek do poczciwego Dark Forces II - Jedi Knight. Polecam

jpr , gra jest tak zjebana że wszędzie gdzie pójdziesz może cię wyjebać do pulpitu , na kurwa najnowszym windowsie (sorry nie umiem napisać ) przesto musiałem używać kodów żeby przejść poziomy bo inaczej się nie da . Nie polecam tego gówna ,lepiej zagrajcie w jedi outcast lub academy, mam nadzieje że pomogłem a jak nie to chuj

Wspaniała gra.Choć przyznam jest dla mnie trudna.Narazie nie mam pieniędzy ale jeśli będzie okazja napewno kupie inne części serii! (EDIT) na nowym kompie nie działa (win. 8) myszka jest jakimś prawem odwrócona...

Dobra stara giera, klimat star wars. Niekiedy trzeba dobrze się rozglądnąć by odszukać kanał czy coś podobnego prowadzącego do dalszej częsci danej lokacji. Gra klasyka wymiata. Grafika typowa jak z tamtych lat piskelowa 3d.

Gra, która zestarzała się bardzo źle. Kopia przeciętnego w moim mniemaniu Dark Forces II, który został dodatkowo okaleczony szkaradnymi cutscenami, fabułą złożoną z niepowiązanych ze sobą epizodów, niezwykle frustrującym etapem na Dromund Kaas i cukierkowym, nijakim zakończeniem do którego nic tak na prawdę w fabule nie prowadziło. Sam końcowy boss fight został oparty na fantastycznym pomyśle, który został spierdolony poprzez fakt, że gracz nie jest w żadnym stopniu na niego przygotowany. Żałuję, że "Mysteries..." w ogóle powstało i żeby w pełni podążyć śladami Katarna trzeba zmierzyć się z tym chłamem

Dodatek do świetnego "Star Wars: Jedi Knight: Dark Forces II". Tym razem oprócz Katarna wcielimy się także w jego uczennicę, byłą agentkę Imperium, Marę Jade, która niewątpliwie przejęła funkcję głównego bohatera. Dodatek oferuje 14 misji; Imperium zaatakowało bazę Rebeliantów, Kyle postanowił na własną rękę dowiedzieć się co tym razem kryje się za tym wszystkim. Nieoczekiwanie znika, zatem Mara Jade jednocześnie prowadząc własne śledztwo postanawia go odnaleźć. Takiego przebiegu wydarzeń nikt się nie spodziewał... Co do samej gry - słabsza niż podstawka, ale wciąż dobra. Choć końcowe lokacje były naprawdę męczące. Jeśli chodzi o problemy techniczne są dokładnie takie same jak w podstawce. Oprócz tego usprawniono kilka rzeczy np. dodano nowe moce, a także lunetę do karabinu szturmowców. Dla fanów, oczywiście, obowiązkowe.

Można tę grę kochać ale tylko z sentymentu. Zagadki to jakaś katastrofa, nie chodzi tutaj o trudność lecz o ich brak sensu, przykład: Jest statek, są na nim 2 poziomy jakiś mostek, na którym leży martwy kapitan z kluczem do otwarcia drzwi w innej sekcji statku, idziesz do tych drzwi i sobie myślisz "hmmm ok mam klucz tutaj obok nich jest guzik to chyba trzeba tym otworzyć" O NIE DROGI GRACZU musisz popierdalać sobie po mostku kapitańskim i znaleźć jakiś kompletnie z dupy guzior i go kliknąć i dopiero wtedy te drzwi się otworzą. Tego rodzaju "zagadek" jest więcej ale nie mam ochoty ich wymieniać. Drugą rzeczą co do tej gierki, są bossowie, o mój kurwa boże, Rancor któremu odpala się skrypt twojej śmierci jak jesteś tuż przed nim, chociaż nie zawsze (to chyba zależy od RNG czy tam innego gówna), albo tzw. Dark Mara czyli walka ze sobą, potrafi cię rozpierdolić 3 machnięciami, ma pojebane moce gorzej niż kobieta podczas miesiączki, ale tylko możesz ją NAPIERDALAĆ NAPIERDALAĆ I KURWA JESZCZE RAZ N A P I E R D A L A Ć i nic, gówno, nic sobie z tego nie robi, na tym etapie przestałem to grać bo już moja cierpliwość się wyczerpała. Także jeżeli zaczynasz przygodę z Jedi Knight to odpuść sobie tę część.

Dzięki tej grze odkryłem, że prawdziwa strona mocy nie jest ani jasna, ani ciemna tylko szara. Zawsze musi być równowaga. A teraz wybaczcie - jestem spóźniony na terapię.

Star Wars Jedi Knight: Mysteries of the Sith jest rozszerzeniem gry Star Wars Jedi Knight: Dark Forces II i na wstępie przede wszystkim odsyłam do tamtego tytułu jak i mojej jego recenzji. Akcja dzieje się 5 lat po zakończeniu fabuły Dark Forces II i znowu (przynajmniej na początku) wcielamy się w postać Kyla Katarna, byłego szturmowca Imperium, później najemnika na usługach Rebelii, a na czas wydarzeń z gry Jedi służącego Nowej Republice. W towarzystwie Mary Jade, byłej przemytniczki i zabójczyni szkolonej przez Imperatora, następnie przeciągniętej przez Luka Skywalkera na jasną stronę Mocy, wyrusza do jednej z baz Nowej Republiki, atakowanej przez resztę sił imperialnych, które pomimo pokonania nie zamierzają oddać galaktyki i ciągle stanowią duże zagrożenie. Kiedy Kyle Katarn natrafia na trop nieznanej, ważnej dla sił Imperium planety, wyrusza na jej poszukiwania, zostawiając młodą adeptkę Mocy samą. Od tego momentu już do końca gry, wcielamy się w Marę Jade, wykonując kolejne zlecenia dla Nowej Republiki, a także szukając Kyla, z którym utracono wszelaki kontakt. Mechanika rozgrywki jest identyczna jak w Dark Forces II z tą różnicą, że zwiększa się zarówno paleta dostępnych broni jak i mocy, pozwalając na bardziej zróżnicowaną walkę. I tym razem przyjdzie nam się mierzyć zarówno z przestępczym półświatkiem galaktyki, imperialnymi siłami czy tworami ciemnej strony. Graficznie gra wygląda nieco lepiej ze względu na ulepszenia wprowadzone do silnika, ale nadal otrzymujemy drewniany strzelanko-slaher, który na całe szczęście trzyma poziom rozgrywki i fabuły Dark Forces II, zatem jeżeli podobał nam się poprzedni tytuł, tutaj również nie będziemy zawiedzeni. Niestety tym razem twórcy zrezygnowali z nakręconych z udziałem aktorów przerywników filmowych, a zamiast tego wyanimowali te sekwencje tworząc... Cóż... Pikselowe paskudztwo, znacznie brzydsze od obrazu towarzyszącego nam podczas normalnej rozgrywki. Jeżeli przymkniemy oko na tego potworka, sama gra jest całkiem przyzwoitym i godnym polecenia tytułem. Więcej się rozpisywać nie będę, bo nie ma sensu powtarzać drugi raz tego samego, co napisałem przy recenzji gry podstawowej. Podsumowując, Jedi Knight: Mysteries of the Sith znowu to pozycja obowiązkowa dla każdego fana Gwiezdnych Wojen, jednak nie ma co do niej podchodzić bez uprzedniego ogrania Dark Forces II jak i pierwszego Dark Forces.