Ultimate Vault Hunter Upgrade Pack: The Holodome Onslaught DLC

Najnudniejsza arena od czasu B1. Dostałem w season passie ale za 10euro nie warte. W Dlc dostaniemy 1-2 bronie, które są coś warte.

Zero combat flow mapa jest po prostu za duża i trzeba biegać za samo rozstawiającymi się turretami W porównanie ze slaughter house z 2, to jest niczym Gaficznie nawet ładne

Dlc jest zabawne, da się grać. Świetne bronie (Z wyjątkiem Boxxy gun, smg, starające się zabić gracza) i 10 dodatkowych poziomów. Co prawda, 10 euro to stanowczo za dużo, radzę kupić na przecenie.

Gigantyczna arena z kilkoma poziomami, po której poruszanie się jest niewiarygodnie niedopracowane i irytujące. Dochodzisz gdzieś i orientujesz się, że przeciwnik jest jednak nad tobą... i za każdym razem "Ech, jak mam się tam dostać?". Ponad to ilość przeciwników jest nieproporcjonalna do rozmiarów areny. Co powiecie na 10 wrogów? Zamiast grać to latasz po tym gigantycznym obiekcie od jednego wroga do drugiego, każdego w sekundę można zabić. To nie jest tak, że oni na ciebie czekają. Najczęściej są zbugowani gdzieś za ścianą i nawet nie ruszają się. Stoją tam, gdzie się zrespili i nic nie robią. A sam gameplay starcza na jakąś godzinę. Teraz zostało mi chyba tylko robienie w kółko ostatniej rundy, ale nagrody za to nie ma sensownej. Aha - teleport jest minutę od areny. Więc ilekroć chcesz tam pograć, to musisz iść przez minutę. Dlaczego nie postawili teleportu obok areny?!

Jest to po prostu nowa arena z paroma dialogami podsumowującymi historię z podstawki. Te dialogi w połączeniu z nawiązującymi do fabuły zadaniami pobocznymi sprawiają, że arena jest zdecydowanie trochę ciekawsza, ale to nie wystarcza. Brak nowych przeciwników, parę nowych niczym nie wyróżniających się broni, żadnego bossa pod koniec. Dodatek ukończyłem w około godzinę i bawiłem się w miarę dobrze, ale niczym mnie nie zachwycił. Nie chciało mi się też ani razu robić dodatkowej rundy, która można powtarzać w kółko.

Niewykorzystany potencjał - tylko w ten sposób jestem w stanie określić ten dodatek. I opisuje tylko i wyłącznie samą arenę, gdyż dodatkowe 10 poziomów postaci plus trzeci poziom przejścia, to nie są jakieś cuda, za które trzeba bić pokłony na podłodze. Takie dodatki były zarówno w pierwszej jak i w drugiej części, i nie kosztowały twórców szczególnego wysiłku ani pomysłowości. Kilka poprawek w kodzie i to wszystko. Arena jak wspomniałem jest niewykorzystanym potencjałem. Jak można zrąbać taki pomysł? Kiedy przypomnę sobie podobny dodatek z dwójki (Ultimate Vault Hunter Upgrade Pack 1 i 2), gdzie oprócz dodatkowych poziomów dostaliśmy cudowną arenę u Patricii Tannis, gdzie można było zmierzyć się z różnymi hologramami, z wrogami coraz to z wyższymi poziomami, aby w końcu zagrać z bossem o cyjanowe bronie, to co nam prezentuje Onslaught, to jakieś kpiny z inteligencji gracza. Wspomniałem już o słabowitej arence Slaughter Pit, otrzymanej za kupno w przedsprzedaży, z racji recenzji samego Pre-Sequela. Jej największym błędem było to, że była ona stanowczo za łatwa, za krótka, wrogów było za mało i nic z nich nie wypadało godnego uwagi. Niestety Onslaught powtarza ten sam schemat. Co z tego, że stworzono cudowną arenę wystrojem z Tycho's Ribs, z mnóstwem skoczni i trampolin, z różnymi platformami i pułapkami, skoro zabrakło na niej najważniejszego - godnych nas wrogów. Podobnie jak w Picie, jest ich mało, i to na tyle mało, że trzeba się ich naszukać. Nie są także jakimś szczególnym wyzwaniem, mało tego w jednym miejscu się notorycznie bugują, że trzeba się po nich fatygować i uwalniać z życia. Zabrakło waypointów czy co? Nie pomogło nawet wymyślanie dodatkowych zadań, o wiele ciekawszych niż zrywanie cebul znanych z wspomnianej powyżej lokacji Digistruct Peak w dwójce. Dodatek jest nadzwyczajnie mdły, łatwy, krótki i usypiający. Grając Wilhelmem wystarczy rzucać Wolfa i spokojnie poczytać gazetkę na kibelku - arena przejdzie się sama. Gdybym nie miał Season Passa i miał zapłacić za to 10 euro, ostro bym się zirytował. Mam gorącą nadzieję, że ten dodatek nie wchodzi w skład czterech obiecanych dodatków z dodatkowymi minikampaniami. Wprawdzie już było tak w jedynce, ale na Boga nie porównujmy tego gniota do cudownego Mad Moxxie Underdome Riot, tam trzeba było się ostro napocić i to na czterech arenach + długie przejścia (niestety nie zaliczone przeze mnie). Odradzam, chyba po raz pierwszy w życiu odradzam coś, co pochodzi z uniwersum mojego ukochanego Borderlands. A przecież wystarczyło dorzucić trochę więcej przeciwników, wymyślić jakieś dodatki, bossy itd... U Finka dało się, a tutaj nie? 40 złotych za pół godziny gry?