Recenzje Curse of the Deadwood

Ilość przeciwników wysypujących się na poziomie "easy" jest niedorzeczna. Gra jest pod tym względem niesamowicie męcząca, to są niekończące się fale wrogów, ciągle tych samych, tyle że coraz mocniejszych wersji siebie im dalej w grze. Pod koniec gry ma się wrażenie, że podstawowa broń po maksymalnym ulepszeniu jest na nie za słaba i cały czas trzeba się wspomagać dodatkowymi giwerami. Upgrade broni też jest mocno średni, bo nie można wybrać wszystkiego, tylko trzeba się decydować czy chcesz mieć np broń mocniejszą, która strzela wolno, czy słabszą, która strzela szybko. Taki wybór tak naprawdę niewiele zmienia. Ostatni boss na "easy" jest dla mnie nie do przejścia, wolę nie wiedzieć jak jest na wyższych poziomach trudności. To ma być "easy"?! Do tego dochodzi brak mapy, levele są dosyć duże, co dodatkowo utrudnia orientację, często się gubiłem, co w połączeniu z wolnym poruszaniem głównego bohatera i odradzającymi się przeciwnikami niesamowicie denerwuje. Jako zaletę wymieniłbym wygląd, który tak naprawdę przekonał mnie do zakupu. I to chyba jej największa zaleta. Technicznie natomiast nie jest dobrze, silnik gry wydaje się działać w 50fps a nie w 60fps, po zablokowaniu na 50fps obraz jest dużo płynniejszy niż w 60. I to jest najlepsza wartość jaką udało mi się znaleźć, żeby gra działała w miarę płynnie. O płynności 60fps można zapomnieć. Podsumowując, na dużej obniżce można sprawdzić, do połowy sprawiała mi jako taki fun, od połowy już tylko frustrowała.