Quantum Conundrum: The Desmond Debacle DLC

Pierwsze DLC do Quantum Conundrum. Tytuł sugeruje nam większy kontakt z "ptakiem włączającym przyciski". Nic bardziej mylnego, rzeczony ptak pojawia się tylko w dwóch z raptem sześciu plansz i jest bardziej wkurzającym dodatkiem niż "ficzerem". Rzadko zdarza mi się zaciskać zęby i zmuszać się do gry, ale zakupiłem DLC razem z podstawką, a ta jako tako mi się jednak podobała., więc dałem szansę i "The Desmond Debacle". Tutaj musiałem się strasznie męczyć i błagałem już o koniec. W krótkich słowach - DLC zabiera większość tego co było w miarę OK w podstawce, a daje od siebie kilka WIELCE FRUSTRUJĄCYCH etapów, które możemy wybrać jedynie z poziomu ekranu wyboru plansz. Nie jest drogie, ale czy warto się męczyć? Tylko dla dużych fanów podstawki, spragnionych wyzwań. ZALETY : - poziomy bywają nadal pomysłowe - oprawa audio/video nadal jest OK - jest coś na kształt bossa - również możemy masterować poszczególne poziomy (tylko dla zdesperowanych perfekcjonistów ) - dość tani WADY : - TYLKO SZEŚĆ nowych poziomów (lub na szczęście tylko sześć - zależy jak patrzeć ) - poziomy są ZNACZNIE bardziej frustrujące niż w podstawce (wymagają praktycznie tylko zręczności, a nie pomyślunku ) - ŻADNYCH nowych nagranych tekstów wujka, nawet Ike nie pojawia się - brak nowych wymiarów - o ile fabuła nie błyszczała w podstawce, jakaś istniała, tutaj jest tylko ciąg plansz zwieńczonych ekranem końcowym - nowe poziomy nie są wkomponowane w główną grę, dostęp tylko z ekranu wyboru poziomu - masterowanie poziomów to masochizm do kwadratu - brak polskiej wersji językowej na Steam (zgrywam się, jedyne co byłoby do przetłumaczenia to sześć nazw poziomów i nic ponad to ) OCENA : 2.5 / 10 O ile z dużymi zastrzeżeniami podstawkę byłbym może i skłonny polecić (ale na Steamie nie byłem skłonny ) to dodatek radzę omijać szerokim łukiem. Jeśli to miało być częścią podstawki to cieszmy się, że ominęła nas tam wielka frustracja. DLC jest bardzo tanie, więc w razie czego nie "umoczymy" za dużo pieniędzy, ale czy zgrzytanie zębów jest tego warte? Polecam tylko bezkrytycznym fanom oryginału, spragnionym nowych wyzwań i ludziom ze skłonnościami masochistycznymi.